piątek, 30 października 2015

Rozdział III

Podniosłam się z łóżka siostry i poprawiłam swoją niebieską sukienkę, kiedy ona zabrała na ręce swojego miesięcznego już synka, a mojego chrześniaka. Trzeba było go przebrać, więc zabrałyśmy go wcześniej do sypialni. Włożyłam na nogi szpilki i wolnym krokiem wyszłam za nimi.
Ledwo pojawiliśmy się w dużym pokoju, a nasza mama do nas podeszła i porwała do siebie swojego pierwszego wnuka. Była taka szczęśliwa i dumna!
Dziś odbył się chrzest małego Felipe, po którym cała rodzina zebrała się w domu mojej siostry na obiedzie. Byłam ja z Sergio, moi rodzice, rodzice Javiera oraz jego starszy brat z rodziną.
Zjedliśmy obiad i na deser po kawałku tortu. Każdy usiadł z kawą lub herbatą i tak spędziliśmy całe popołudnie.
Wyszło na to, że to my pierwsi zaczęliśmy się przygotowywać do wyjścia. Sergio grał wczoraj mecz, a ja siedziałam na trybunach. Czekałam na niego i tak razem wróciliśmy bardzo późno, a w dodatku rano jeszcze musiał być na treningu. Nie dziwiłam się, że był zmęczony, a ja i tak musiałam jeszcze trochę popracować. Mogłam to zrobić w sobotę, jak zwykle to robię, ale wyszło, że musiałam to skończyć w niedzielny wieczór. Papiery musiały być gotowe na poniedziałek, godzinę dziewiątą.
Stałam jeszcze przez chwilę razem z Sol oraz jej szwagierką przed domem, pilnując pięcioletnie bliźniaki, by do końca nie wymęczyły starego kocura, należącego do matki Javiera. Dziewczyny wiedziały, że to byłby cios dla ich babci, a chłopcy po prostu uwielbiali zwierzaka… Gdy wróciliśmy do środka, dziadkowie o czymś ze sobą rozmawiali, a w drugiej części pokoju… W drugiej części pokoju na kanapie siedział Javier, jego brat oraz Sergio, trzymający na rękach małego Felipe. Już dawno nie czułam tyle emocji w jednej chwili. Miękłam, kamieniałam, rozpływałam się i czułam ból, zazdrościłam i chciało mi się płakać.
Sergio podniósł wzrok i spojrzał na mnie, a ja posłałam mu lekki uśmiech. Kryłam się, jak zawsze. Ramos powiedział coś do Javiera, po czym oddał mu synka. Zaczęliśmy się ze wszystkimi żegnać, wymigując się zmęczeniem piłkarza oraz jeszcze moją pracą, co było świętą prawdą.
Wsiedliśmy do samochodu, na początku w ciszy, pomijając włączone radio, które puszczało piosenki z płyty, którą już znałam na pamięć. Była to składanka Sergio, którą nagrał już dawno temu. Znałam słowa każdej i wiedziałam jaka będzie następna po kończącej się.
- Muszę przyznać, że lubię takie rodzinne spotkania. – powiedział w końcu i zatrzymał samochód na czerwonym świetle.
-  Nie oszukujmy się, odkąd cię znam, byłeś rodzinnym typem. – zaśmiałam się cicho, przypominając sobie obraz mojego mężczyzny, trzymającego na rękach małego chłopca. – Też lubię takie przyjęcia, ale są męczące… Szczególnie gdy słyszę od swojej mamy, że jestem za chuda i powinnam więcej jeść. – Przewróciłam oczami, a Sergio zaczął się śmiać.
- Nie przejmuj się, kocham cię taką jaka jesteś i będę kochał cię w każdym rozmiarze. – Zabrał moją dłoń i ucałował jej wierzch, skupiając się jednak na drodze. Sergio Ramos był moim panem idealnym pod każdym względem i cieszyłam się, że go miałam. Potrafił wszystko zamienić w komplement i sprawić, że czułam się wyjątkowa.
- Jesteś uroczy, Sergio. – powiedziałam rozczulona i obróciłam się na bok, by mieć lepszy widok na niego. Bardzo lubiłam gdy prowadził. Wydawało mi się to takie męskie, gdy był skupiony na drodze i prowadzeniu, jak lekko mu to szło i czuł się pewnie.
Piętnaście minut później byliśmy już pod domem. Zostawiliśmy samochód na podjeździe i razem ruszyliśmy do wejścia, ale na progu zastaliśmy Futrzaka, naszego psa, którego przygarnęliśmy rok temu ze schroniska. Nie był rasowy, lecz wyglądem bardzo przypominał szpica niemieckiego. Był cały biały i bardzo futrzasty. Stąd imię. Takie mu nadano w schronisku i tak zostało. Leżał na wycieraczce, a obok niego jego smycz. To był znak, że ma dość naszego dużego ogrodu i ma ochotę na spacer. Spojrzeliśmy z Sergio po sobie i wyciągnęliśmy do siebie dłonie. Raz… Dwa… Trzy… Papier, kamień i nożyce. On pokazał papier, a ja nożyce, co znaczyło, że przegrał i musiał zabrać Futrzaka na krótki spacer.
Ja weszłam do domu, wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do łóżeczka, pod kocyk, wcześniej przygotowując sobie mrożoną herbatę z listkami mięty. Wzięłam swój laptop i zabrałam się za przygotowywanie dokumentów, które miały być gotowe na jutro.
Gdy Sergio wrócił z naszym jakże to przeszczęśliwym psiakiem, od razu powędrował pod prysznic.
W końcu pojawił się w progu naszej sypialni w samych bokserkach, wolnym krokiem podszedł do łóżka i położył się tuż obok mnie. Przysunął się i oparł głowę o moje ramię, zaglądając mi na ekran monitora.
- I tak nic z tego nie rozumiem.  – Westchnął po przeczytaniu urywaka raportu, po czym podciągnął się odrobinę, odgarnął moje włosy i najpierw przesunął czubkiem nosa po mojej szyi, a później zaczął składać na niej delikatne pocałunki.
- Sergio, muszę to skończyć. – zachichotałam i poczułam jak jego ręka zaplata moją talię i przysuwa mnie do siebie. – Kochanie, naprawdę… Mam jeszcze sporo pracy. – dodałam. Ramos zawsze był przekonywujący i zawsze wiedział jak wszystko rozegrać. I tak zawsze przeważa to, że jest facetem, któremu ciężko się oprzeć.
- Myślę, że powinnaś w końcu zaakceptować ofertę Adama i pracować dla niego. – zamruczał. – Nie przynosiłabyś pracy do domu. – dodał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Adam już ma sekretarkę i uwierz, jest tak samo zapracowana jak ja u Cornejo.
- Więc byłoby was dwie i miałybyście mniej pracy, a to w końcu Adam i nie pozwalałby ci się przepracowywać. – drążył, co chwila całując mój kark, czym bardzo mnie rozpraszał. Uwielbiałam jego pieszczoty i bliskość, ale nie w tym momencie. Zawsze robił mi na złość. Miałam dużo pracy i chciałam skończyć, a on mi w tym nie pomagał. – Miałabyś więcej czasu dla mnie i może jeszcze na coś jeszcze… - powiedział tajemniczo i spojrzał na mnie, robiąc przy tym słodką minkę.
- Co masz na myśli? – Zmarszczyłam lekko czoło.
- Bo tak pomyślałem… Jakby i u nas w domu, za jakiś czas można było usłyszeć płacz i śmiech takiego maleństwa. – Brzmiał tak przekonywująco i słodko, szepcząc mi to do ucha, ale gdy dotarł do mnie sens jego słów… Tak nagle zrobiło mi się gorąco i zimno, jednocześnie. Zaczęłam panikować w duchu. Wszystko stanęło mi przed oczami i nie wiedziałam jak zareagować.
- Nigdy o tym nie rozmawialiśmy… - mruknęłam niepewnie, próbując nie wyjawić swoich obaw.
- Wiem o tym. – Skinął delikatnie głową. Domyśliłam się, że chciał delikatnie zacząć temat. Ramos myślał o ojcostwie…  Znów przylgnął do mnie, ale ja szybko wpiłam się w jego usta.
- Przepraszam, Skarbie, ale naprawdę muszę to skończyć. Nie dziś… - mruknęłam, a on skinął głową.
- Tylko nie siedź do późna… - westchnął i zawinął się na swoją połowę, gasząc lampkę po swojej stronie. – Dobranoc. – dodał jeszcze. Nastała cisza. Został tylko blask małej lampki i rozpoczęty dokument na laptopie przede mną. Poczułam taką złą pustkę. Nigdy, przenigdy nie poruszaliśmy z Sergio tematu naszych dzieci. Nigdy przez całe trzy lata naszego związku. Wiedziałam, że kiedyś to pewnie nastąpi, a jeżeli on go nie poruszał, to ja miałam nadzieję, że nie nastąpi to szubko… To był jednak ten czas. Wszyscy naokoło mieli już swoje pociechy. Wszyscy z naszych rodzin już byli rodzicami, większość naszych znajomych i przyjaciół. W domach w sąsiedztwie również były dzieci. Sergio może poczuł, że już i na niego pora. Każdy w końcu to zaczyna czuć.


     Nawet nie chciałam spoglądać w lustro. Wystarczały mi pojedyncze spojrzenia współpracowników, mówiące, że jest ze mną kiepsko. Mój szef, pan Cornejo, zapytał mnie czy coś się stało, ale ja z lekkim uśmiechem odpowiedziałam tylko, że się nie wyspałam. Po części było to prawdą. W nocy nie mogłam znaleźć sobie miejsca po rozmowie z chłopakiem. Nie mogłam skupić się na dokumentach, ale jednak udało mi się je dokończyć. Później nie mogłam spać. Próbowałam czytać, oglądać telewizję czy nawet coś ugotować, by odwrócić uwagę od jednej rozmowy,  która siedziała mi w głowie. Rano próbowałam doprowadzić się do porządku, ale z marnym skutkiem. Wyszłam, gdy Sergio jeszcze spał, zostawiając mu wcześniej kartkę na szafce nocnej. W pracy byłam wcześniej niż mój szef, a mówią, że to on zwykle pierwszy przekracza próg biura.
- Chciałbym powiedzieć, że wyglądasz pięknie, jak zwykle to robię, ale dziś nie chcę kłamać… - Usłyszałam nad sobą i podniosłam głowę. Nade mną stał Adam i dziwnie mi się przyglądał. – Tak jakbyś w nocy wcale nie spała.
- Bo nie spałam…  Cześć Adam. – podniosłam się, a on ucałował mnie w policzek. On zawsze wszystko zauważał.
- Cześć, Maleńka. Ramos ci nie dał spać? – zaśmiał się, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
- Długa historia… - Wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Hej, hej, hej… Co się dzieje? – Zmartwił się. – Z resztą… Idę na spotkanie z Manuelem. – wskazał na szklane drzwi. – Ale później zabieram cię na lunch i wszystko mi opowiesz, okej? – Posłał mi lekki uśmiech i ruszył do drzwi, zapukał i wszedł, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Dostałam jeszcze wiadomość od szefa by na razie nie łączyć żadnych telefonów do niego, bo jest zajęty.

***
Co tak mało komentarzy? :(

10 komentarzy:

  1. Jestem naprawdę ciekawa o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego tak bardzo boi się mieć dzieci.. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni do końca.
    Rozdział oczywiście cudny i bardzo mi się podoba. Mam prośbę, oddaj mi trochę swojego talentu pisarskiego. ;*
    Buźka. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo rozdział ^^ ciągle zastanawia mnie ta niepewność i strach co do dziecka, może to chwilowe? A może coś jest na rzeczy? Mam nadzieję, że w następnym rozdziale się dowiem :) zapraszam również do mnie, pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie to bardzo bym się ucieszyła na małego Sergio Juniora. Musisz rozważyć te propozycję! Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuję, że zaczynają się robić schody! (dobra, ja to wiem, ale ciii :D)
    Sergio na pewno będzie jeszcze poruszał ten temat, więc może być naprawdę ciężko. Czekam na nowość!
    PS. MA BYĆ FRANIO <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhh dziewczyno, trzymasz w napięciu :D Czekam i czekam, żeby dowiedzieć się o co tu chodzi, a tu znowu ani słowa na ten temat! No bo... Kto by nie chciał małego Ramosa? No kto?
    Weny życzę i czekam dalej, bo cóż mi pozostało? :D
    xx

    OdpowiedzUsuń
  6. no wlasnie, ja sie pytam, czemu tak malo komentarzy? przeciez to takie swietne opowiadanie. autentycznie, zawsze kiedy tutaj zagladam, z opoznieniem czy tez nie, humor od razu mi sie poprawia. dziekuje, za ten rozdzial i za kazdy nastepny, na ktory zreszta czekam z niecierpliwoscia ;)
    aa i przy okazji, serdecznie zapraszam na nowego bloga, w rolach głównych Gerard Pique i Cesc Fabregas ;)
    oneday-can-changeeverything.blogspot.com
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem i ja i wreszcie komentuje, mam nadzieję, że się nie gniewasz, że dopiero teraz.
    Rozdział jest świetny, jak każdy zresztą. ❤️ Bardzo intryguje mnie tajemnica dziewczyny, mam nadzieje, że niedługo się dowiem :)
    Ale ja bym się ucieszyła na małego Ramosika, ale wiem, że jeszcze sporo tu namieszasz :*
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cała otoczenie pełne dzieci to nie ma się co dziwić, że w końcu nadszedł czas i ten temat poruszył Sergio. Niestety, biedny nie wie, że z tym nie trafił. Cóż. Chciałabym, by cała ta sprawa wyjaśniła się i wyszła na dobre, a na pewno okazała się na tyle mało poważna, by nie wpłynęła na stosunki bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  9. mogę się założyć że kiedyś poroniła czy coś w ten deseń :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam twoje opowiadania. Zawsze są trochę i śmieszne i poważne. Takie idealne. I kocham ten szablon! Wracam tu po ponad roku czasu.
    mi się wydaje ze ona albo poronila albo została zgwałcona. Bo nic innego kurcze nie wchodzi w grę.
    Czekam na nowość i ma nadzieję że specjalnie dla mnie szybko coś wstawisz :)
    Inszaaaa

    OdpowiedzUsuń