piątek, 20 listopada 2015

Rozdział IV

  Siedziałam w lokalu, gdzie zwykle Adam wyciąga mnie na lunch podczas mojej przerwy, gdy oboje nie mamy planów jak lub z kim go spędzić. W drodze rozmawialiśmy o sprawach biznesowych, o spotkaniu z moim szefem i o ich wspólnym biznesie, który jakby trochę też nadzoruję. Przy zamówionych daniach, moją zupą serową i jego spaghetti, opowiedziałam mu o chrzcinach Felipe, a gdy zamówiliśmy kawę i po kawałku ciasta…
- Teraz mi powiedz dlaczego nie spałaś całą noc. Carlota, co się stało? – Poczułam na sobie to jego przeszywające spojrzenie. Westchnęłam, przywołując w pamięci moją wczorajszą rozmowę z Sergio. Od razu posmutniałam, bo wcześniej zdążył poprawić mi odrobinę humor.
- Sergio wczoraj wieczorem zasugerował mi, że chciałby mieć dziecko.  – odpowiedziałam cicho, bawiąc się widelczykiem i burząc idealny kawałeczek ciasta. Adam jakby na chwilę zastygł.
- I rozumiem, że nie przyjęłaś tego zbyt dobrze? To znaczy… Uciekłaś od tego jak najdalej mogłaś?
- Zasłoniłam się pracą. Musiałam jeszcze skończyć kilka dokumentów, więc jakoś skończyłam ten temat… - Spojrzałam na przyjaciela. – Sergio jest naprawdę cudowny i to z nim chciałabym stworzyć taką prawdziwą rodzinę, ale… - Słowa utknęły mi w gardle, wpadając na gulę, która mi w nim rosłą, gdy tylko pomyślałam o tym.
- Wiem. - Skinął głową i złapał za moją dłoń, mocno ją ściskając. – Myślę, że naprawdę powinnaś zdobyć się na odwagę i mu o wszystkim powiedzieć . Jeżeli to naprawdę ten facet to zostanie i będzie już tylko łatwiej…
- Adam, boję się.
- Chyba wiem o tym najlepiej, że daleko zaszłaś, ale został ci jeden, ostatni i najważniejszy krok w przód, który musisz wykonać. Bez niego ani rusz, więc porządnie się nad tym zastanów. – powiedział dobitnie. Czasami potrafił doradzić jak mało kto, był takim moim psychologiem. Pamiętam, że ja kiedyś byłam takim dla niego. Nagle rozdzwonił się jego telefon, a on od razu się skrzywił i spojrzał na wyświetlacz. – Ważne. Przepraszam, ale muszę uciekać. Wiem, że będzie dobrze! – powiedział, ucałował mnie w policzek i zostawił na stoliku banknot, zawierający spory napiwek dla kelnerki, która ciągle posyłała mu uśmiechy zza baru.

Gdy wróciłam do domu, powitała mnie tam niemała niespodzianka. Razem z Sergio czekał na mnie jego brat oraz żona, których bardzo, ale to bardzo lubiłam. Rene był świetnym facetem, ale nie tak bardzo jak jest brat oczywiście, a Vania była typem zawsze radosnej i pozytywnej osoby. Cała trójka czekała na mnie z obiadem, który ponoć zrobili panowie, ale i tak wiem, że duży wkład miała w tym bratowa mojego Sergio.
- Powinniśmy wieczorem gdzieś wyjść. – zaproponował Rene, gdy wspólnie sprzątaliśmy po posiłku.
- To wcale nie jest głupi pomysł. – odezwał się piłkarz. – Adam mógłby załatwić nam loże u siebie i zobaczymy, czy ktoś jeszcze będzie chciał iść.
- Myślę, że to nie będzie problem. Zaraz zadzwonię i zapytam, a wy pomyślcie kto chciałby pójść. – stwierdziłam i odłożyłam do szafki ostatni talerz.
Niedługo później wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia. Ubrałam czarną, obcisłą sukienkę z długim rękawem, sięgającą do połowy ud, a Vania postawiła na mocno wycięty top z cekinami i jeansy. Nasi panowie świetnie prezentowali się w jeansach i koszulach, Rene w białej, a Sergio czarnej. Gdyby nie fakt, że mieliśmy gości, nie wypuścilibyśmy się tak szybko z domu, bo Sergio ciągle wodził za mną wzrokiem, a i ja prześwietlałam go od góry do dołu. Mój facet był naprawdę przystojny i podobał się kobietom, dostawał często propozycję od nich, przez co czułam się zazdrosna, ale gdzieś tam miałam pewność, że był tylko i wyłącznie mój. Taki był mój Ramos.
Całą czwórką wsieliśmy do taksówki i pojechaliśmy do klubu Adama. Wspominałam o licznych inwestycjach mojego przyjaciela. Miał tego trochę, wszystko w innych branżach. Czasem nazywałam go takim Greyem albo Crossem, ale on wtedy udawał obrażonego i odpowiadał, że w odróżnieniu od nich, on ma jeszcze zdrową głowę.
Ochroniarz przy wejściu wpuścił nas bez kolejki, a chwilę później byliśmy witani przez samego gospodarza. Przedarliśmy się przez bawiący się tłum i wyszliśmy na piętro, gdzie czekała dla nas olbrzymia strefa VIP.
Niedługo później doczekaliśmy się także mojej siostry z mężem, którzy zostawili synka z dziadkami, Cristiano, Isco razem z jego dziewczyną oraz Marcelo, James i Alvaro ze swoimi partnerkami.
Siedzieliśmy wszyscy razem, rozmawialiśmy, żartowaliśmy i śmialiśmy się, a kelnerki donosiły nasze zamówienia.
Zaczęły się jakieś historyjki o początkach związków niektórych, takie jak ta, że Carlota od samego początku dała kilka koszy Alvaro, a teraz są szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci.
- Ja poznałem Sol, gdy dołączyłem w podstawówce do nowej klasy i nauczycielka posadziła mnie z nią. To była kara dla chłopca. Teraz dziękuję za to tej kobiecie. – zaśmiał się Javier i ucałował moją siostrę.
- A później nosiłeś jej tornister ze szkoły. – dodałam, po czym wszyscy zaczęli się śmiać.
- Ej, ale to było nawet słodkie! – zaśmiała się Vania.
- Słodkie albo i nie słodkie, ale u nich to ja ucierpiałem, a ten zebrał plony. – Cristiano wskazał na mnie i Sergio. Wszyscy znali już tę historię, gdy to wpadłam na plan kręcenia reklamy, którą zajmował się mój szef z tacką kaw na wynos, po czym wpadłam na niego i wylałam wszystko na ubranie do kręcenia, w które był już przebrany. Całe szczęście, że kawa już nie była tak gorąca, ale gwiazdor i tak się wściekł, a Sergio stojący obok niego, stanął w mojej obronie, mówiąc, że był to wypadek i na pewno nie chciałam. Uśmiechnął się słodko do mnie i pomógł pozbierać plastikowe kubki, gdy Cristiano wrócił się przebrać. Podziękowałam mu wtedy i zabrałam się za swoje obowiązki, ale jednak pod koniec dnia znalazł mnie na planie i poprosił o numer.
- Ty byłeś za bardzo przejęty kawą na sobie. – zaśmiał się Ramos. – Czuj się, że dzięki tobie ta kobieta jest tu ze mną i sprawia, że jestem szczęśliwy. – dodał, a ja za to posłałam mu szeroki uśmiech. On był szczęśliwy, ja z nim byłam, ale w głębi wiedziałam, że chciał być jeszcze bardziej z czymś co jest moim tematem tabu.
- Ehhh, chyba tylko nas dwóch wie co to znaczy nie być pod pantoflem. – westchnął Ronaldo, zwracając się do Adama, który siedział pomiędzy nim, a Isco. Tylko tych dwóch w naszym dzisiejszym towarzystwie nie miało swojej drugiej połówki. Adam postawił na luźny tryb życia, a Cris całkiem niedawno rozstał się ze swoją wieloletnią partnerką. Obaj byli aktualnie do wzięcia.
- Dziś to przemilczymy, Cris. Za dzisiejsze spotkanie, nasze zwycięstwa i powodzenia dla naszych kobiet! – Marcelo uniósł swoją szklankę z drinkiem, by wznieść toast.  – Zdrowie! – zawołał, po czym każdy z nas upił łyk swojego trunku.
  Bawiliśmy się przy stole i później na parkiecie. Przeważnie tańczyłam z moim Sergio, ale nie odmówiłam również tańca z Adamem, Cristiano, Rene czy Marcelo. To był dobry pomysł. Taka odskocznia od codzienności. Moment na rozerwanie się dla każdego z nas, nie myśleniu o trudnych tematach i jak sobie z nimi poradzić.
Do domu nie wróciliśmy tak bardzo późno, bo ja następnego dnia miałam iść do pracy, Sergio na trening, a Rene z Vanią chcieli rano wracać do siebie, chociaż sądząc po stanie starszego Ramosa nic na to nie wskazywało. Poza tym, po obu było widać, że bawili się za dobrze!
Wysiedliśmy pod domem z taksówki i pierwsi pod drzwiami pojawili się Sergio i Rene, wzajemnie się o siebie podpierając. Zaczekali cierpliwie aż znajdę klucz w swojej torebce i wpuszczę ich do środka, gdzie w samym progu zostali przywitani przez szczekającego na nich Futrzaka.
- Widać, że pies nie przyzwyczajony do widoku swojego pana w stanie nietrzeźwości. – zaśmiała się dziewczyna, a ja jej przytaknęłam i spojrzałam w kierunku chłopaków, którzy stali przed schodami i głośno zastanawiali się jak razem po nich wyjść. Nie zastanawiając się, Vania wyjęła swoją komórkę i zaczęła ich nagrywać. – To będzie lepsze niż samo opowiadanie im o tym jutro. – dodała. Przez chwilę się z nich śmiałyśmy, gdy ci bardzo poważnie zastanawiali się nad teleportacją na piętro, ale w końcu postanowiłyśmy, że każda  z nas zajmie się swoim osobistym Ramosem i zabierze go do łóżka. W głowie już miałam widok zaspanego Lobo ze zmierzwionymi włosami, który prosi o szklankę wody lub jęczy z bólu głowy.
     Następnego dnia o wiele się nie pomyliłam, bo gdy wróciłam po pracy, nasi goście jeszcze byli, a obaj panowie siedzieli na kacu. Sergio o wiele mniejszym, bo pomógł mu trening, ale nadal kiepsko się czuł. Całe szczęście, że dziś byli na siłowni, bo nie tylko on się tak zaprawił. Mistrzem okazał się być Isco, który wpadł tam spóźniony, a na dodatek zamiast w otwarte drzwi to w szklaną szybę. Ponarzekali jeszcze trochę, licytując się z nami i prosząc o usunięcie ich kompromitującego filmiku z telefonu. Oczywiście, Vania to zrobiła, ale wcześniej przesłała go mnie. Na szczęście ani Sergio, ani Rene o tym nie wiedzieli.