*1 rok później*
Sergio pomógł mi nałożyć mój płaszcz i sam ubrał swój.
Pożegnaliśmy się z kierownikiem sali restauracji, która miała zająć się
cateringiem na naszym weselu. Dziś wybieraliśmy
tylko przystawki i dania główne, a następnym razem wybierzemy smak naszego
tortu.
Wyszliśmy z lokalu i objęci ruszyliśmy spacerem przed siebie. Mój piłkarz oświadczył mi się pół roku temu. Najpierw na meczu zdobył dwie bramki, które zadedykował mnie, a później zamiast do domu, zabrał mnie do hotelu, co bardzo mnie zdziwiło. Gdy otworzył drzwi do pokoju, zobaczyłam przed sobą chodniczek z płatków róż. Światło było zgaszone, ale i tak widziałam wszystko, dzięki maleńkim świeczkom, które były wszędzie rozstawione. Sergio pociągnął mnie wtedy delikatnie i podeszliśmy do stolika, na którym stały dwa kieliszki i schłodzony szampan. Rozlał go do kieliszków i podał mi jeden, po czym upiłam niewielki łyk. Zapytałam go z jakiej to okazji, ale on tylko się uśmiechnął i uklęknął przede mną, wyjmując z kieszeni maleńkie pudełeczko. Otworzył je, a ja zobaczyłam pierścionek z niewielkim serduszkiem zrobionych z maleńkich oczek jakiegoś kamienia szlachetnego. Spojrzałam wtedy na niego i zobaczyłam tą miłość, którą mnie darzy oraz pewność swojego czynu. Zapytał mnie czy zostanę jego żoną, a ja zgodziłam się bez najmniejszego zawahania. Podniósł się i pocałował mnie, po czym mocno przytulił. Miałam ochotę wtedy jednocześnie skakać i płakać ze szczęścia. Spędziliśmy tam całą noc i szczerze mogę przyznać, że należała ona do jednej z tych najlepszych w moim życiu.
Gdy tylko nasze matki się dowiedziały o ślubie, od razu zaczęły planować, a obie miały w tym już niemałe doświadczenie. Pani Paqui pracowała już przy dwóch weselach swoich dzieci, a moja mama robiła to na co dzień. Pracowała w agencji, która zajmowała się planowaniem przyjęć.
Wyszliśmy z lokalu i objęci ruszyliśmy spacerem przed siebie. Mój piłkarz oświadczył mi się pół roku temu. Najpierw na meczu zdobył dwie bramki, które zadedykował mnie, a później zamiast do domu, zabrał mnie do hotelu, co bardzo mnie zdziwiło. Gdy otworzył drzwi do pokoju, zobaczyłam przed sobą chodniczek z płatków róż. Światło było zgaszone, ale i tak widziałam wszystko, dzięki maleńkim świeczkom, które były wszędzie rozstawione. Sergio pociągnął mnie wtedy delikatnie i podeszliśmy do stolika, na którym stały dwa kieliszki i schłodzony szampan. Rozlał go do kieliszków i podał mi jeden, po czym upiłam niewielki łyk. Zapytałam go z jakiej to okazji, ale on tylko się uśmiechnął i uklęknął przede mną, wyjmując z kieszeni maleńkie pudełeczko. Otworzył je, a ja zobaczyłam pierścionek z niewielkim serduszkiem zrobionych z maleńkich oczek jakiegoś kamienia szlachetnego. Spojrzałam wtedy na niego i zobaczyłam tą miłość, którą mnie darzy oraz pewność swojego czynu. Zapytał mnie czy zostanę jego żoną, a ja zgodziłam się bez najmniejszego zawahania. Podniósł się i pocałował mnie, po czym mocno przytulił. Miałam ochotę wtedy jednocześnie skakać i płakać ze szczęścia. Spędziliśmy tam całą noc i szczerze mogę przyznać, że należała ona do jednej z tych najlepszych w moim życiu.
Gdy tylko nasze matki się dowiedziały o ślubie, od razu zaczęły planować, a obie miały w tym już niemałe doświadczenie. Pani Paqui pracowała już przy dwóch weselach swoich dzieci, a moja mama robiła to na co dzień. Pracowała w agencji, która zajmowała się planowaniem przyjęć.
- O
czym myślisz? – Usłyszałam głos Sergio. Przez chwilę byłam jakby trochę
nieobecna.
- O
tym, że już za trzy tygodnie staniesz się moim mężem. – Spojrzałam na niego z
uśmiechem, a on ścisnął delikatnie moją dłoń. Szliśmy, trzymając się za ręce, a
on zawsze gdy słyszał o naszym ślubie, czy gdy nazywam go swoim przyszłym
mężem, wykonywał jakiś gest w akcie dumy i zadowolenia.
- Bardzo
podobają mi się twoje myśli. – zaśmiał
się cicho. – Już niedługo! – dodał. Skręciliśmy w drugą uliczkę i niestety
musieliśmy się rozstać, bo Sergio był umówiony z chłopakami. Mieli wspólnie
wybrać samochód którym mieliśmy jechać do ślubu. To przypadło dla Sergio, a
jego koledzy byli chętni do pomocy. Wiem, że umówili się w jakimś pubie. Miał
być tam jego brat Rene, kilkoro chłopaków z klubu, Adam oraz mój szwagier Javi.
Wiedziałam, że chłopaki przygotowali coś specjalnego dla Sergio. Miał to być jego
niespodziankowy wieczór kawalerski. Wcześniej, bo wcześniej, ale później
wszyscy wybierali się na wakacje, a dopiero później zjeżdżali na nasz
ślub. Pożegnaliśmy się przed wejściem,
po czym złapałam dla siebie taksówkę.
Planowaliśmy ślub i
zbliżał się on wielkimi krokami, ale wiedzieli o nim tylko nasi najbliżsi. Sami
byliśmy zaskoczeni, że udało nam się zachować to w tajemnicy przed
dziennikarzami, że jeszcze jakimś cudem się o tym nie dowiedzieli. O to nam
chodziło i byliśmy niezmiernie szczęśliwi, że tak wyszło. Postanowiliśmy
wyjawić to dzień przed lub w dzień ślubu.
Gdy weszłam do
domu, trochę się zaniepokoiłam. Usłyszałam jakieś odgłosy dobiegające z salonu
oraz muzykę. Zostawiłam swoją torbę w przedpokoju i ruszyłam w tamtym kierunku.
-
Jesteś wreszcie! – zawołała Vania, stojąca na środku pomieszczenia z drinkiem w
dłoni. Prócz niej w moim salonie gościły się jeszcze moja siostra Sol, Monica
od Isco, Clarisse od Marcelo, Carlota od Alvaro, nowa dziewczyna Cristiano, którą
dopiero miałam osobiście poznać oraz Marina i Elena ode mnie z pracy. W pierwszej
chwili nie wiedziałam co jest grane, ale później zaczęłam kojarzyć. Gdy Adam z
Cristiano wpadli do mnie z pomysłem urządzenia niespodziankowego wieczoru
kawalerskiego dla Sergio, naciskali bym wtedy wróciła sobie do domu, odpoczęła,
poczytała, wzięła gorącą kąpiel… Właśnie odczytałam ich intencje. Oni to
wszystko od początku mieli ukartowane!
- Nie
cierpię was! – Pokręciłam głową i usiadłam obok siostry, która od razu wręczyła
mi szklaneczkę z kolorowym płynem.
- Moja
kochana siostra wychodzi niedługo za mąż. Myślisz, że odpuściłybyśmy taką
okazję do świętowania? – Prychnęła zabawnie.
- I to
nie za byle kogo. Panowie z tej rodziny to bardzo dobrzy kandydaci na mężów.
Wiem z doświadczenia – zaśmiała się Vania, a my zawtórowaliśmy jej tym samym.
- Żarty
żartami, ale ty, moja droga, uciekaj na górę się przebrać – powiedziała Carlota.
-
Właśnie – dodała Sol i spojrzała na zegarek na swojej ręce. – Masz na to
czterdzieści minut, więc już uciekaj na górę.
-
Później cię zabieramy! – Zaśmiała się Elena. – Musisz jeszcze trochę posmakować
życia przed swoim ślubem – dodała recepcjonistka.
-
Bardzo dobrze powiedziane. – Uśmiechnęła się drobna szatynka, która siedziała
obok Clari. – Właściwie to jestem Alice. – Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja ją
uścisnęłam. Niedługo później, wygnana przez kobiecą bandę, brałam prysznic.
Później musiałam się wysuszyć i znaleźć jakąś sukienkę. Nawet nie wiem gdzie
mnie wyciągnął, ale sądząc po ich strojach, będziemy się bawić. Postawiłam na
krótką, luźną, jasną sukienkę i do tego srebrne szpilki. Włosy wyprostowałam i
nałożyłam lekki makijaż. Przejrzałam się w lustrze. Dobrze wyglądałam.
Spojrzałam jeszcze na zegarek. Wyrobiłam się w czasie, a i zostało mi jeszcze
pięć minut.
- Jakie
szczęście, że Sergio cię takiej nie widzi! – Wyszczerzyła się Vania, dopijając
swojego drinka. – Nie wypuściłby cię – dodała.
-
Będzie miała dziś duże powodzenie. – Zagwizdała Carlota.
- I
wszystkich pogoni – powiedziała Sol.
-
Wyjdzie za mąż, zmieni zdanie – skomentowała Clarisse. One się śmiały, a ja
jedynie kręciłam głową. Dogadywały mi do momentu, gdy Mo zawołała, że ktoś
przyjechał… Wszystkie zaczęły się zbierać, a ja zdążyłam tylko dolać odrobinę
wody do miski Futrzaka, bo po chwili byłam już ciągnięta za nimi. Vania
zamknęła za nami dom, a reszta wepchnęła mnie do długiej, czarnej limuzyny z
młodym, przystojnym szoferem.
Dochodziła
piąta, a ja od dziesięciu minut leżałam na swojej połówce łóżka, przytulona do
poduszki Sergio, w samej bieliźnie. Sukienka leżała gdzieś na podłodze. Nie
miałam siły na nic więcej. Szpilki zdjęłam na dole, a sukienkę zsunęłam gdzieś
tutaj. Nie mogłam zasnąć, choć bardzo chciałam. Czułam się zmęczona jak nigdy.
Nie pamiętam kiedy ostatnio odbyłam takie tourne po klubach, tyle wypiłam i
tyle balowałam na parkiecie. Dziewczyny naprawdę się postarały, przygotowując
wszystko.
Po kilku minutach
usłyszałam otwierające się na dole główne drzwi, po chwili zamykanie ich i
kroki po schodach. Bardzo ciężkie kroki. I długie. I na końcu prawie upadek,
ale podratowany uchwyceniem się ściany. Leżałam tyłem do drzwi, więc tylko słyszałam
jak mój mężczyzna wszedł, stoczył bój ze swoimi ubraniami i wsunął się pod
kołdrę, mocno przytulając się do mnie i kładąc głowę na moją poduszkę.
- Nigdy
więcej… - sapnął pod nosem, a ja nie mogłam się powstrzymać i po prostu się
głośno zaśmiałam. – Nie śpisz? – zapytał zdziwiony.
- Nie. –
Odwróciłam się i odłożyłam jego poduszkę za niego. Mocno się w niego wtuliłam,
wsuwając głowę w jego szyję. – Też dopiero wróciłam.
- Coś
słyszałem, że dziewczyny miały cię porwać. – Uśmiechnął się. – Jak było?
-
Najpierw ty! – mruknęłam. – Zabrali cię do klubu ze striptizem?
- Yyyyy…
- przeciągnął. – Nie – dodał najmniej podejrzanie jak tylko w tym momencie
mogło mu się udać.
- I tak
ci nie wierzę. – Pokręciłam głową. – Po nas przyjechała olbrzymia limuzyna,
która woziła nas całą noc do klubów. W jednym dostałam tort w pewnym kształcie…
W drugim seksowną bieliznę – przerwałam. – Cholera! Została w aucie! – Uniosłam
lekko głowę i spojrzałam na Sergio, który wyglądał na równie zmordowanego jak
ja. – Ale jechały nią jeszcze Sol, Vania i Monica, więc pewnie ją zabiorą. – Już
nieco spokojniejsza przyłożyłam głowę do jego torsu. – A później dostałam trzech
chippendalesów.
- Ej!
- Co „ej”?
Podzieliłam się z dziewczynami. – Zaśmiałam się. Nawet jeżeli faktycznie byli w
tym klubie ze striptizem to wiem, że mogę ufać Ramosowi. W szczególności gdy był
tam w towarzystwie chłopaków, którzy raczej stanęliby po mojej stronie w razie
czego. Sergio wiedział też, że mógł i ufać mnie, ale nie zaszkodzi się trochę
posprzeczać.
-
Strażacy czy policjanci?
-
Kelnerzy bez koszul – mruknęłam, mocniej się do niego przytulając. – Ale i tak
wolę sportowców – westchnęłam ciężko, a ten wydał z siebie pomruk zadowolenia.
-
Zarezerwowaliśmy samochód do ślubu. – Zmienił temat. – Ford Mustang Shelby z
1967 roku – powiedział, a ja szeroko się uśmiechnęłam.
-
Kocham cię Sergio, wiesz? – wymruczałam.
- Wiem –
odparł pewnie. – Chodźmy już spać, maleńka. – Podciągnął kołdrę, by mnie nią
przykryć i delikatnie pogładził mnie po plecach, co zawsze robił przed spaniem.
To pomagało mi zasnąć. Sam fakt, że jest obok mnie, wystarczał mi całkowicie.
Wiem, że miały być dalsze rozdziały, no ale... Ale no jednak nie wyszło. Za to, niedługo pojawi się epilog, a w nim to co działo się później z wszystkimi bohaterami opowiadania.
Niedługo może pojawi się coś nowego...
A co do tego (dla tych co jeszcze nie widzieli) - ankieta na temat bohatera następnego opowiadania :)
Dziękuję Ci za ten rozdział. Trochę się pośmiałam. W ogóle jakiś taki pozytywny był. ;D A co do całego opowiadania.. Więcej napiszę pod epilogiem. ;*
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu rozdziału z tego "smutniejszego" opowiadania tutaj się uśmiałam :D
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywny rozdział i szczerze -uśmiałam się jak nigdy. Szkoda, że jednak nie będzie kolejnych rozdziałów, ale pomimo tego czekam na epilog.
OdpowiedzUsuńDo następnego ;D
Bosko :)
OdpowiedzUsuńAle słodko ! ajj ;D super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać o ślubach, czy przygotowaniach do nich. Jest w tym pewien rodzaj magii. Albo czegokolwiek. Ale to pozytywnie nastraja.
OdpowiedzUsuńTo jest wszystko takie piękne.. Ech, kocham śluby! A ta dwójka jest dla siebie stworzona :D
OdpowiedzUsuńI ej! Ładnie napisane Monica od Isco hahahaha :D Tak tylko mówię :D
Czekam na coś nowego!