Tak jak wspominałam na początku,
moim problemem była przeszłość, z którą musiałam się zmierzyć. I tak było.
Powiedziałam mojemu mężczyźnie o dziecku i całym załamaniu, a on stał się mi
jeszcze bliższy. Troszeczkę później mi się oświadczył, a ja go przyjęłam.
Zmieniłam pracę. Tak,
w końcu namówiono mnie by pracować dla Adama. Zrobiłam to tylko dlatego, że mój
dawny szef odszedł, a ja nie lubiłam tego, który przyszedł na jego miejsce.
Kilka dni po moim wieczorze
panieńskim, do biura przyszła niewysoka szatynka, przedstawiając się i
tłumacząc, że nie była umówiona, ale Adam kazał jej przyjść. Zaintrygowała mnie
od samego początku. Jeszcze bardziej, gdy mój przyjaciel stanął w progu,
witając ją uśmiechnięty od ucha do ucha. Oczywiście później musiałam opowiedzieć
wszystko Sergio, który nic sobie z tego nie zrobił, a ja wiedziałam, że coś
było na rzeczy.
Emilia, bo tak miała na imię, pracowała dla fundacji, której
Adam zgodził się pomóc. Fundacja ta między innymi organizowała spotkania ze
sławnymi ludźmi dla chorych dzieciaków. Na jedno takie spotkanie, udało się
nawet namówić Sergio, Isco, Cristiano i Marcelo. Do tego pojawiłam się tam ja i
Adam, bo oczywiście towarzyszyła im Emilia. Rivas w szpitalu ciągle robił do
niej maślane oczka, a wcześniej sam mi się przyznał, że dziewczyna mu się
podoba. Bardzo mnie tym ucieszył. Wydawała się być normalna i sympatyczna.
Na jednej z sal na oddziale
dziecięcym siedział mały blondynek, a zauważyłam go przez przypadek. Wracałam z
łazienki, a on sam siedział na łóżku. Cała reszta była w głównej sali.
Rozmawiali i robili sobie zdjęcia z piłkarzami. Zapytałam dlaczego nie jest z
resztą, ale on po prostu wzruszył ramionami. Dowiedziałam się tylko od niego
tyle, że ma na imię Logan, ma sześć lat, jego miś to Bruno, a on sam jest tu od
kilku dni.
Od pielęgniarki później dowiedziałam się, że jego rodzice
zginęli w wypadku kilka dni temu. Chłopiec nie ma dalszej rodziny, więc ma
przejąć go opieka społeczna, gdy tylko będzie całkowicie zdrowy.
Zrobiło mi się żal chłopca. Nie spałam pół nocy, myśląc o
nim. Tak jakbym coś poczuła przy nim. Sergio na początku podszedł do tego
bardzo sceptycznie, ale jednak dał namówić się na to, by następnego dnia
odwiedzić chłopca. Kupiliśmy książkę i udaliśmy się do niego z prezentem. Na
początku był cichy, ale później złapał z Sergio dobry kontakt i połączyły ich
dwa tematy – piłka nożna i samochody. Dowiedzieliśmy się, że rodzice często zabierali
go na mecze i wyścigi. Jego matka była wielką fanką Królewskich, a ojciec był
miłośnikiem motoryzacji.
Dobrze czułam się pomagając mu. Widziałam, że trochę bał się
zabawy w grupie z dzieciakami, ale z czasem sam wstawał i do nich podchodził.
Bywałam u niego codziennie. Czasami sama, czasem z Sergio… On sam czasem
odwiedzał go zaraz po treningu. Raz przyniósł mu nawet koszulkę z podpisami
każdego z zawodników Realu.
Na trzy dni przed naszym weselem
nastąpił przełom. Logan miał być wypisany i przewieziony do domu dziecka. Gdy
stałam tak przy ścianie i słuchałam pielęgniarki i tej kobiety, która miała go
zabrać, czułam jak krajało mi się serce. Wiedziałam, że to było nieuniknione,
ale… Chyba jednak nie docierało to do mnie. Sergio to widział i objął mnie
ramieniem.
- Czy
zabranie chłopca ze sobą, zamiast do domu dziecka, byłoby możliwe? – zapytał, a
ja szeroko otworzyłam oczy. Mój Sergio był genialny! Co prawda nie
rozmawialiśmy o tym wcześniej, ale tak, właśnie tego chciałam. Chciałam pomóc
temu chłopcu i dać mu prawdziwy dom, taki jaki miał wcześniej.
Uruchomiliśmy wszystkie możliwe kontakty.
Adam się dołączył i Emilia również. Zamiast myśleć o przysięgach, sukienkach,
kwiatkach i garniturach, wszyscy bliscy biegali i załatwiali, ale dzięki temu
ten mały chłopiec był z nami już dwa dni później. Co prawda przed nami było
jeszcze sporo załatwiania, ubiegania się o miano rodziny zastępczej czy
adopcyjnej, ale pozwolono Loganowi być z nami podczas ceremonii.
Sergio zabrał go razem z Rene do ekskluzywnego sklepu z
garniturami, by mógł wybrać jeden dla siebie. W tym czasie ja i Vania
przygotowywałyśmy dla nich kolację.
Futrzak od samego początku przypadł do gustu chłopca.
Opowiadał, że zawsze chciał mieć szczeniaka, ale jego tato miał uczulenie. Widziałam,
że dobrze się z nami czuł. Na samo wspomnienie Pani Cortez, która zabrała go do
domu dziecka, pochmurniał.
Noc spędziliśmy we troje z
Loganem, który spał pomiędzy nami. Była to wyjątkowa noc, ale nie tylko
dlatego, że on był z nami, że nazajutrz miałam się stać żoną Ramosa.. Miałam
sen. Śniła mi się para. Przepiękna kobieta o długich blond włosach i mężczyzna,
który ją obejmował. Tuż przed nimi stała dziewczynka. Miała długi, jasnobrązowy
warkocz sięgający jej do samego pasa. Uśmiechała się szeroko do mnie. Poczułam
się dziwnie, bo miała oczy Adama, a cała reszta przypominała dziesięcioletnią
mnie. Kobieta wtedy poprosiła mnie bym zajęła się jej synem. Bym opiekowała się
nim jak swoim rodzonym dzieckiem, bo ona tak samo potraktuje Gretę.
Obudziłam się w niesamowitym szoku i ze łzami w oczach. Był środek nocy, a ja
przed sobą miałam małego blondynka oraz mężczyznę, którego kochałam nad życie.
To miał być teraz cały mój świat. Ci dwaj panowie. Musieliśmy zrobić teraz
wszystko by Logan mógł zostać z nami.
Następny dzień był przepiękny. Na
niebie nie było ani jednej chmurki, nikt nie spóźnił się do kościoła i nie
pomyliliśmy kroków pierwszego tańca. Stałam się panią Ramos, żoną Sergio, najszczęśliwszą
kobietą pod słońcem. Moi rodzice i teściowie od razu polubili Logana. Co prawda
nadal był cichy i nieufny, ale wiedziałam, że się to zmieni. Cały czas
martwiłam się o to, by on świetnie się bawił tego wieczoru.
Opowiedziałam też Adamowi o swoim śnie. O tym, że była tam
nasza córka i była do nas podobna. O tym, że nie mogę zrezygnować z Logana i
zrobię wszystko, by nam go nie zabrali.
I wiecie co? Udało się.
Oficjalnie Logan stał się naszym podopiecznym, naszym synem. Wszyscy przez to
byliśmy szczęśliwi. Chłopiec wiele wniósł do naszego życia. Wiedziałam, że mam
do kogo wracać, gdy Sergio był na wyjazdach i dla kogo mam się starać być
lepszym człowiekiem. Ten mały chłopiec ożywił we mnie dawną odwagę. Widok jego
i Sergio, gdy razem w ogrodzie kopali piłkę czy kąpali Futrzaka albo odrabiali
lekcje…
Co jest teraz? Teraz Logan ma
dziesięć lat, nazywa nas swoimi rodzicami i doczekał się rodzeństwa. Ja i
Sergio, dwa lata po ślubie staliśmy się jeszcze rodzicami cudownych bliźniaków –
Almy i Mateo. Przełamałam się dzięki Loganowi, przełamałam się przez drugą
ciążę mojej siostry, a Sergio w końcu dopiął swego. Adam zdobył serce Emilii,
z którą bardzo się zaprzyjaźniłyśmy.
Nic z tego by nie wypaliło, gdybym wtedy nie powiedziała
Sergio o mojej córce, gdybym nie poradziła sobie ze swoimi lękami. Nie wiem
gdzie bym wtedy była i co robiła. Może nie byłoby mnie w Madrycie, w ogóle w
Hiszpani…
Wiem tylko jedno – trzeba brać swoje życie w ręce i działać.
***
Wielkie brawa dla tych, którzy wytrwali do końca opowiadania!
Tak jak wspominałam wcześniej, trochę głupio, że niby zaczęłam kolejne rozdziały, a tu jednak epilog - ale no tak wyszło...
Pozostaję jeszcze na [cielito--lindo], a niedługo pewnie rozpocznę [piensas-en-mi], na które już możecie wchodzić i obserwować :)
Kolejna rzecz, dla tych co wytrwali w czytaniu moich wywodów:
Są tacy ludzie, którzy gdy zaczną pisać, będzie im to już zawsze siedzieć w głowie... I nie mówię o sobie, choć to też się zgadza. Kto pamięta Laurel Torres? Chyba jest szansa, że powróci. Ale ciiiiii... Nie wiecie o tym ode mnie!
Są tacy ludzie, którzy gdy zaczną pisać, będzie im to już zawsze siedzieć w głowie... I nie mówię o sobie, choć to też się zgadza. Kto pamięta Laurel Torres? Chyba jest szansa, że powróci. Ale ciiiiii... Nie wiecie o tym ode mnie!